Twarz – oblicze świadomości każdego z nas. Choć przewrotnie często też nieświadomości, gdyż ciało ukazuje nam to, co się w nas dzieje. Umysł zaś może nie mieć dostępu do tych informacji, np. ze względu na wyparcie. Ciało więc odkrywa nasz stosunek do samych siebie. Pokazuje symbolicznie nasze cechy, somatyzuje choroby ducha.
Jeśli ktoś nie potrafi patrzeć w lustro z miłością, często nie potrafi dostrzec swojej Duszy i autentycznie wybrzmieć. Poza tym, najpierw potrzebujemy poczuć nasze ciało, by przejawiło się ono w zgodzie z naszym wnętrzem, nie odwrotnie. Ponieważ patrząc w lustro i oczekując, że obraz się zmieni, nie wchodząc najpierw w swoje ciało, jest jednoznaczne z tkwieniem w iluzji. To tak, jakbyśmy oczekiwali, że odbicie w lustrze uśmiechnie się do nas, zanim nasze mięśnie wykonają faktyczną pracę. Taka osoba czuje wewnętrznie, że jej obraz jest zafałszowany, że nie pokazuje światu prawdziwej siebie, nosi maski. Maski, które zniekształcają to, jaka jest naprawdę. W sobie, w głębi Duszy. Boi się własnej ekspresji. Boi się reakcji otoczenia. Tłumi swoją wewnętrzną potrzebę wyrażania siebie, co prowadzi do zniekształcenia własnego obrazu w swojej świadomości. To przekłada się na postrzeganie siebie, a następnie na akt kreacji własnego ciała.
Co prowadzi do braku własnej ekspresji? Blokady i konflikty wewnętrzne, a konsekwencją jest zakładanie masek i nienawiść do samego siebie. Tak tworzy się błędne koło. Pozwólmy sobie na samoakceptację i bezwarunkową miłość do całej swojej Istoty, by móc stanąć we własnej prawdzie, doznając w końcu upragnionego spełnienia – bycia autentycznym SOBĄ na wszystkich poziomach.
~ Kosmiczna Odyseja
