Martwienie się, to sprowadzanie na siebie śmierci za życia. Tkwienie w martwej energii lub wysyłanie jej komuś (martwiąc się o niego, co tak naprawdę wcale nie pomaga, lecz przybliża go do spełnienia się czarnego scenariusza), powoduje uciekanie energii życiowej człowieka najpierw z ciał subtelnych, potem z powłoki fizycznej, mogąc finalnie prowadzić do śmierci. Martwiąc się, człowiek się umartwia, zadaje sobie cierpienie, przyspieszając proces starzenia. W języku słowackim słowo „starosti” oznacza zmartwienia. Człowiek starzeje się, ponieważ wraz z biegiem lat ma coraz więcej trosk i zmartwień, będących pokłosiem wewnętrznych, nierozwiązanych konfliktów, spychanych do podświadomości. Przypomnij sobie siebie jako dziecko. Dziecko cieszy się i raduje ze wszystkiego. Z tego, że zobaczyło konika polnego, że mogło chodzić w deszczu, że zjadło coś, co mu smakuje. Ludzie z wiekiem zatracają dziecięcy zachwyt życiem i światem, biorąc wszystko za oczywistość. Coraz mniej mają radości, a coraz więcej zmartwień, ponieważ nie pracują nad poszerzeniem własnej świadomości. A gdyby tak puścić zmartwienia i na nowo zacząć cieszyć się życiem? O ile dłużej bylibyśmy wtedy tu, na Ziemi…?
~Kosmiczna Odyseja
